Na moim drugim blogu (kliknij tutaj) opisałam właśnie nasze spotkanie z kuchnią wenecką. Jako turyści niestety wpadliśmy po części w pułapkę restauracji turystycznych, których poziom, oględnie mówiąc, nie był najwyższych lotów. Jak to się mogło w ogóle wydarzyć, że w Wenecji zjadłam najgorsze w życiu tiramisu?! Z ręką na sercu, najlepiej smakowało nam to, co kupiliśmy na lokalnych straganach i sami sobie przyrządziliśmy w naszym apartamencie.
Fakt istnienia w Wenecji sztucznego świata dla turystów i zanikającego niestety świata mieszkańców Wenecji potwierdza także lektura „Szczypty Wenecji” Donny Leon i Roberty Pianaro. Ta pierwsza jest autorką popularnych kryminałów rozgrywających się w Wenecji, których istotnym elementem są detaliczne opisy posiłków spożywanych przez bohaterów powieści. Muszę przyznać, że wybrane opisy, które znalazły się w „Szczypcie Wenecji” są niezwykle smakowite i warte grzechu. Podoba mi się też podejście Włochów do jedzenia opisane w książce – zwykły obiad nam wydawałby się ucztą godną cesarza, dla nich jest czymś normalnym – częścią celebracji życia.
Książkę przeczytał także mój mąż i też się zachwycił (a u niego to raczej rzadki przypadek), jak to skwitował, potrawy są bardzo w naszym stylu, w zasadzie wszystkie przepisy można by było wypróbować.
Jeśli dodam do tego, że książka ma przepiękne ilustracje, jest ładnie wydana i ma dobry indeks tematyczny przepisów, mogę powiedzieć, że jestem na TAK i nie raz jeszcze do niej wrócę. Myślę, że byłby to doskonały prezent dla kogoś pod choinkę.
A dziś, dla zrobienia Wam apetytu, proponuję klopsiki w weneckim stylu, na podstawie właśnie „Szczypty Wenecji”.
Polpettine di vitello e prosciutto (czyż nie brzmi to ładnie?)
Składniki:
250 gram mielonej cielęciny
150 gram podpieczonej w piekarniku drobno posiekanej szynki parmeńskiej
150 gram ricotty
Szczypta soli
1 jajko średniej wielkości
50 gram startego parmezanu
½ szklanki mąki
Olej do smażenia
Jak to zrobić?
- Z podanych składników (oprócz mąki i oleju) formujemy małe klopsiki.
- Obtaczamy w mące i smażymy na oleju 3-4 minuty, obracając.
On my second blog (click here) I have just posted about our meeting with venetian cooking. As tourists we unfortunately fell into a trap of restaurants for tourists, which level, briefly speaking, was not very high. How could it happened that I had in Venice the worst tiramisu I have ever eaten?! To be honest, the best food we ate was that bought on a street stalls and prepared by us in our kitchen in the leased apartment.
The fact of an artificial world for tourists in Venice and slowly disappearing life for the inhabitants was confirmed also in the book „Pinch of Venice” by Donna Leon and Roberta Pinaro. The first lady is an author of popular crime novels that are set in Venice and that focus also on description of dishes eaten by the heroes of the novels. I must admit that the chosen description in this book are very tasty. I like the way Italians treat food – a usual dinner consist of such dishes that for me it would be more a feast – for them is something normal, like a part of the celebration of life.
My husband also read the book and was fascinated (and when it comes to him it happens rather rarely), and, as he said, the recipes are in our style and we could taste them all.
I can only add that the book is beautifully illustrated and well published and has a good index of the dishes, I can only say that I am a happy owner of this book and I will come back to it not only once. I think it would be a good gift for Christmas.
And today I would like to propose Venetian style meatballs based on the „Pinch of Venice”.
Polpettine di vitello e prosciutto (doesn't it sound pretty?)
Ingredients:
250 grams of minced veal
150 grams of baked prosciuto ham
150 grams of rioctta cheese
A pinch of slat
1 middle size egg
50 grams of grated parmiggiano
½ glass of flour
Oil for frying
How to make it?
- Form meatballs from the above – mentioned ingredients except of flour and oil.
- Cover with flour, fry on the oil 3-4 minutes from each site.
wow it looks like it has some major beets in it which I love. beautifully presented dish.
OdpowiedzUsuńyes:)recipe coming soon
OdpowiedzUsuńMost beautiful colours on a plate...
OdpowiedzUsuńWyglądają na bardzo lekkie,myślałam nawet że to gotowane klopsiki:)
OdpowiedzUsuńIga, w smaku są dość mocne dzięki parmezanowi
OdpowiedzUsuńzarówno brzmi, jak i wygląda bardzo ładnie!
OdpowiedzUsuńCiekawe klopsiki, powinny świetnie smakować :)
OdpowiedzUsuńWorst tiramisu ?! lol Poor Ola ! To think you're eating it in Italy ! :D Anyway , the flavor combo sounds really delicious !
OdpowiedzUsuńOla, I love meatballs!
OdpowiedzUsuńdzięki:)
OdpowiedzUsuńAnne-that was the worst - I had to big epectations maybe:)
Hi Ola, your plate of meatballs look delicious. Nice plating, very colorful.
OdpowiedzUsuńHave a great week ahead.
These meatballs sound fantastic! And that beetball looks tasty, too!!!
OdpowiedzUsuńThis is completely new to me. But I am very intrigued
OdpowiedzUsuńThank you, Girls!
OdpowiedzUsuńpo wlosku faktycznie brzmi duzo piekniej niz "pulpety" :) apetyczne :)
OdpowiedzUsuńwłoskie nazwy są apetyczne same w sobie:)
OdpowiedzUsuńBeautiful little balls but then again Italian kitchen is so tasty I am sure about the success of this dish!
OdpowiedzUsuńLubię mielone mięso pod każdą postacią..więc i ten przepis jest dla mnie..prosty a jednak coś innego . Dzięki za podpowiedź.:)
OdpowiedzUsuńostatnio dopadlo mnie Liebster Blog! Pozwolilam sobie otagowac twoj blog na mojej stronie, gdyz jest jednym z tych na ktore zagladam! Pozdrawiam i zapraszam do tej malej blogowej zabawy :)
OdpowiedzUsuńostatnio dopadlo mnie Liebster Blog! Pozwolilam sobie otagowac twoj blog na mojej stronie, gdyz jest jednym z tych na ktore zagladam! Pozdrawiam i zapraszam do tej malej blogowej zabawy :)
OdpowiedzUsuńOla, dzięki!
OdpowiedzUsuńRównierż wpadłam w kilka takich restauracyjnych pułapek w rzymie, ale udało się odnaleść i niesamowite miejsce. Cieszę się, że wyjazd tak cie zainspirował :)
OdpowiedzUsuńMarta@Co Dziś Zjem Na Śniadanie?
Wenecja nie jest przyjazna kulinarnie dla turystów.
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć gotową listę sprawdzonych lokali.
Kiedyś wpadłam tam w ,macki' restauracji rybnej i zjedliśmy najdroższą rybę w naszym życiu.
wspaniałe te pulpeciki i masz rację, często ten turystyczny świat niewiele mówi o tym jak się żyje naprawdę w danym kraju.
OdpowiedzUsuń